wtorek, 3 maja 2011

,,Szczęście to piekło"

Szczęście to piekło - fragment z artykułu  z Gazety Wyborczej
Pascal Bruckner
Więcej... http://wyborcza.pl/1,76498,9512002,Szczescie_to_pieklo.html#ixzz1LHLAiaNU

,,Czym jest dobrze pojęte zdrowie jak nie rodzajem zgody na to, byśmy żyli wolni od trosk w harmonii z naszym ciałem?
Dziś jednak żąda się opierania się ze wszystkich sił śmiertelności. Leczenie bierze dziś we władanie wszystko, co należało kiedyś do sztuki dobrego życia. Np. żywności nie dzielimy już na dobrą i złą, tylko zdrową i niezdrową. Jemy odpowiednio zamiast smacznie, w starannie odmierzonych odstępach zamiast nieregularnie. Stół jadalny upodobnił się do aptecznej lady, gdzie odważamy tłuszcze i kalorie, świadomie przeżuwamy żywność, która jest jak lekarstwo. Wino pijemy nie dla smaku, tylko po to, żeby wzmocnić arterie, a pełnoziarnistym chlebem wspomagać mamy trawienie, zagryzając zdrowym na wszystko surowym czosnkiem.

Trwanie tak długie, jak to tylko możliwe, staje się wartością nadrzędną, nawet kosztem ogromnych wyrzeczeń, pozbawienia się wielu najlepszych rzeczy, które ma nam do zaoferowania świat. Z tej perspektywy prześladowanie palaczy wygnanych dziś z niemal wszystkich miejsc publicznych przypomina zbiorowe egzorcyzmy, jakby całe społeczeństwo chciało rozgrzeszyć się z tego, że kiedyś smakowały mu papierosy.
We Francji zdjęcia z papierosem Jean-Paula Sartre'a i młodego Jacques'a Chiraca wyretuszowano,
usuwając kompromitujący obiekt - tak samo robiono w ZSRR z popadającymi w niełaskę przywódcami.

Jednak próbując wyeliminować każdą anomalię i wadę, negujemy ostatecznie coś, co jest główną wartością zdrowia - obojętność na siebie, to, co wielki chirurg nazwał "milczeniem organów". Każdego trzeba dziś chronić przed czymś - przed nadciśnieniem, niestrawnością, nadwagą. Nikt nie jest dostatecznie szczupły, wysportowany ani silny. Zdrowie ma swych męczenników, pionierów, bohaterów i świętych. Chorobę i zdrowie coraz trudniej odróżnić, grozi nam wręcz przeobrażenie w społeczeństwo hipochondryków.

Szczęście, które stało się celem naszej demokracji i przedmiotem nieustannych zabiegów, otacza niepokój. Czujemy się w obowiązku chronić się nieustannie przed tym, czym jesteśmy, zatruwać sobie życie wszelkiego rodzaju nierealnymi przykazaniami. Nasz hedonizm nie jest zdrowy, tylko nękany porażkami. Jak dobrze się nie prowadzimy, nasze ciała nas zdradzają.
Wiek odciska swe piętno, choroba znajduje takie czy inne dojście, a przyjemności dopadają nas w rytmie, który niewiele ma wspólnego z naszą czujnością i postanowieniami.

Musimy więc odzyskać pokorę. Nie panujemy nad źródłami naszego szczęścia - umawiamy się na spotkanie, a one nas zwodzą, tryskają w najmniej oczekiwanych miejscach i umykają, gdy staramy się je pozatykać. Przesadne ambicje wyeliminowania wszystkiego, co słabe i wadliwe w naszych ciałach i umysłach, panowania nad nastrojami i stanem ducha, smutkiem, rozgoryczeniem i poczuciem pustki - wszystko to ściera się z naszą skończonością, z inercją gatunku ludzkiego, której nie umiemy kształtować jak jakiegoś tworzywa.
Umiemy unikać zła lub leczyć pewne jego odmiany, ale nie możemy zamówić szczęścia jak zamawia się posiłek w restauracji.

Nieszczęśliwi

Zachodni kult szczęścia to naprawdę dziwna przypadłość, coś jak zbiorowe zaczadzenie.
Pozorując wyzwolenie, zamienia on piękny ideał w jego przeciwieństwo.
Skazani na szczęście musimy być szczęśliwi pod groźbą utraty pozycji społecznej.
Nie chodzi o to, czy jesteśmy szczęśliwsi od naszych przodków.

Zmieniła się nasza koncepcja szczęścia - jesteśmy pierwszą chyba społecznością w dziejach
unieszczęśliwiającą za to, że nie jest się szczęśliwym."

Przełożył Sergiusz Kowalski

Więcej... http://wyborcza.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz