poniedziałek, 9 lipca 2012

Biorezonans - skuteczny czy nie?


Ostatni dzień tegorocznych, mrożnych ferii zimowych spędziłam z synami i mężem na łyżwach, na przydomowym lodowisku, zamarzniętym stawie hodowlanym. Wspólnymi siłami odśnieżyliśmy tor jazdy, lód grubości około 40 cm był bez zarzutu, nastroje dopisywały, było wesoło i rodzinnie. Zimowe słońce zaczęło już zachodzić. Jeden niekontrolowany ruch… i nagle znalazłam się na kolanach.  Poczułam bezwładność i dziwny ból dłoni… Mąż pomógł mi zdjąc łyżwy i zawiózł na izbę przyjęć miejscowego  szpitala. Tam po prześwietleniu ręki i w miejscowym znieczuleniu, nastawieniu złamania ( nawiasem mówiąc dobra, fachowa robota lekarzy dyżurnych, uniknęłam zabiegu opera-cyjnego nastawiania), założono mi opatrunek gipsowy. Po powrocie do domu ręka zaczęła nabrzmiewać i wylewać się z gipsu.  Ból był nie do zniesienia…

Wtedy zdecydowałam się wypróbować na sobie, po raz kolejny, terapię biorezonansu i homeopatię. Wcześniej skutecznie eksperymentowałam z  innymi pospolitymi dolegliwościami typu: katar, bóle głowy, żołądka, zapalenie zatok, obecność wszychobecnego Helicobactera i dolegliwości gastryczne, Borelioza, nadpobudliwość u dzieci, kłopoty z pamięcią, stany chronicznego zmęczenia, kłopoty ze snem, bóle stawów, grzybica skóry i inne.
Bez jakichkolwiek leków przeciwbólowych, poza laktozowymi granulkami elektronicznego preparatu Traumeel S (nawyk stosowania tabletek)  i codziennymi terapiami biorezonansowymi – przeciwzapal-nymi, przeciwobrzękowymi, poprawiającymi miejscowe krążenie limfy i krwi, przyspieszającymi zras-tanie kości i regenerację unerwienia,  przetrwałam kolejnych sześć tygodni do zdjęcia gipsu. No i oczywiście bez bólu. Dziś ręka jest już całkowicie sprawna.

Wiem, że gdyby nie biorezonansowe częstotliwości  i elektroniczna homeopatia, połknęłabym w tym okresie tonę różnorodnych leków przeciwbólowych, a mój żołądek i wątroba( po przechorowaniu wzw typu B) byłyby w zdecydowanie gorszym stanie, niż są dzisiaj. Miałam wybór … i świadomie go dokonałam.
Przekonałam się, po raz kolejny, że  biorezonans, umiejętnie stosowany i homeopatia właściwie dobrana  -  jest skuteczna, a wręcz czyni cuda.  Jeśli ktoś mówi, że nie działa, to chyba nie był u właś-ciwego terapeuty, który powinien być mistrzem w swej dziedzinie, a nie wykonywać zawód.  Zresztą uważam, że nie musi nim być obligatoryjnie  lekarz, choć bez znajomości  biologii w szerokim zakresie i anatomii człowieka, cytomorfologii, fizjologii, fizjopatologii, biochemii, mikrobiologii  i innych pokrewnych dziedzin, w tym także homeopatii, trudno jest być mistrzem.  Wynika to z faktu, że  niewłaściwie dobrana terapia biorezonansowa, czy też preparaty homeopatyczne, po prostu nie zadziałają na organizm, ale z drugiej strony,  też nikomu nie zaszkodzą, w przeciwieństwie do jakiegokolwiek leku syntetycznego, którego zażywanie zawsze niesie ze sobą skutki uboczne.  

Biorezonans i homeopatia elektroniczna ( można ją zastąpić lekami homeopatycznymi z apteki – dla tradycyjnie myślących, choć ostatnio dostęp do niektórych wartościowych preparatów jest utrudniony, bo są ,,na receptę” – choć,, nic w nich nie ma i nie działają" wg.niektórych) to działanie bodźcowe, czasem uruchomienie, czasem tylko regulacja, a czasem tylko wsparcie indywidualnych u każdego człowieka, występujących w danym etapie nierównowagi (choroba), naturalnych procesów regulacyjnych, które w każdym z nas drzemią. Oczywiście niektóre objawy dysregulacji (choroby) można łatwo znieść, np. poprzez zadziałanie regulacyjnymi, przeciwbólowymi czy przeciwzapalnymi częstotliwościami czy preparatami homeopatycznymi o odpowiedniej częstotliwości. Inne długotrwałe procesy chorobowe, które doprowadziły do zmian czynnościowych i degeneracyjnych w narządach czy komórkach, muszą podlegać  dłuższemu, złożonemu oddziaływaniu. Musimy organizm ponownie nauczyć właściwej regulacji lub też zneutralizować szkodliwe działanie czynników środowiskowych, czy też usunąć zgromadzone przez lata toksyny i metabolity, aby przywrócić właściwe śodowisko toczącym się w organiżmie procesom. Oczywiście wszystkie procesy rozpatrujemy  zawsze w obrębie zdolności adaptacyjnych konkretnego, danego osobnika, czyli człowieka, w danym momencie jego życia.
Celowo w swoim przydługim wywodzie unikałam sformułowań typu: lek ,wskazanie lecznicze, leczenie, procedura, medycyna, lekarz, choroba i inne – zarezerwowanych dla lekarzy i przez lekarzy. Choć wiem, że konsekwencją tego może być słabsze zrozumienie istoty mojej wypowiedzi, bądź ośmieszanie języka. Jestem biologiem. Choć nie jestem lekarzem, od 30 lat pracuję w zawodzie medycznym niosąc ludziom pomoc w ramach moich kompetencji zawodowych i pasji pomaga-nia. Od dwóch lat zafascynowana techniką biorezonansu, od roku homeopatią, od wielu lat zioło-terapią.  Na co dzień jestem pasjonatką natury w całości oraz poznania i wiedzy bez ograniczeń, zwłaszcza tego wszystkiego, niepojętego co Bóg stworzył.
Chciałam wam o tym opowiedzieć, abyście nie ulegali przesądom i bezmyślnym ocenom. Nie bójcie się poznawać, próbowac i stawiać własnych osądów, nie podlegajcie stereotypom, narzuconemu ograniczającemu myśleniu. Próbujcie podejmowac własne kroki i decyzje, ale też ponosić za nie odpowiedzialnośc. Zadajcie pytania, szukajcie odpowiedzi, nie zawsze je znajdziecie natychmiast. Nauczcie się życ, tak jak uczyliście się kiedyś chodzic i poznawać świat językiem i dotykiem. Wasze życie i zdrowie jest w waszych rękach. Tak naprawdę nikogo ono nie obchodzi, poza wami samymi.


1 komentarz:

  1. Kiedy dokucza ból to człowiek jest gotowy zdecydować się na wprowadzenie różnych metod leczenia chociaż moim zdaniem najlepiej słuchać lekarza w tej kwestii. On najlepiej będzie wiedział jak pacjenta poprowadzić, do tego wykona badania aby postawić prawidłową diagnozę. Z urazami bywa różnie, nawet siedząc w domu i opiekując się dzieckiem można nabawić się problemów. A szczegóły sprawdzicie tutaj co mam dokładnie na myśli.

    OdpowiedzUsuń